niedziela, 10 lipca 2011

Ranek... A jednak popołudnie.

Czas. On zbyt szybko idzie. Mógłby trochę zwolnić, tylko troszeczkę. Eh. Chyba dzisiaj nic nie będę robić, siedzę od 11;00 odkąd wstałam w piżamie. Nie chce mi się nic robić, mimo, że wróciła moja koleżanka, a może przyjaciółka? - po tygodniowym wypoczynku u rodziny. Dzisiaj do niej napisałam, ale rozmowa całkowicie nie kleiła się, w ogóle po prostu. Cóż, no trudno, jakoś przeżywać mi się tego nie chce. Nie to nie. Dosyć tego dobrego, dlaczego zawsze musi wychodzić na jej? Wiecznie muszę jej ustępować, bo jest uparta jak osioł, a najczęściej i tak nie ma racji, jednak kłóci się do upadłego, że to ona ma racje. Aż w końcu jej udowodniłam, że to ja mam w tej chwili racje, hmm, mogła się przez to obrazić? Bez sensu. Zrobiłam sobie dziwne śniadanie dzisiaj, ale jakoś mnie natchnęło iść do kuchni i to na co mam ochotę ze sobą wymieszać, wyszło całkiem okej...
Ogórek, pomidor, jajko, majonez, sól i pieprz. Chlebek maca z otrębami, tak do sałatki. 

Wczoraj na youtube, oglądałam pewien "klip" z Chadą, i... i... I mam taką chustkę ; )



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz